sobota, 2 kwietnia 2016

Armia UFO, zombie i chorych umysłowo część 1

Witam strasznie... ;p

   Zadania dodane w tą środę wprowadziły nas w jeden z wątków o tragediach w rodzinie. Przypominam: ten pierwszy to sprawy rodzinne Alex, jeśli można to nazwać tragedią, bo coś mi się to wydaje podejrzane. Jednak tym razem zadania były tak straszne, że na pewno po przeczytaniu tego posta będziecie się bać. A co jest takie zue? o.O No więc w zadaniach występują: UFOKI, ZOMBIE i WARIACI. Ktoś się boi? W takim razie nie czytać! (i tak przeczytacie)
   Jeździłam sobie po NG, a tu nagle złapała mnie podejrzana osobistość, która ma na imię Frida. Zaczęła opowiadać o tym, że nie wie, gdzie jest jej przyjaciółka, no to pojechałam jej szukać na bagna, bo ogólnie robię wszystko :/ Ej no, kobieto, może ona miała doła i poszła gdzieś się schować, nie sądzisz? -,- Ale że ona nie akceptuje takiej możliwości, poszłam po tą oto osobę płci żeńskiej. Leżała na bagnach pod jakimś wozem, jak ona dała radę? O_O Może jest ufokiem? To straszne... Podniosłam ten wóz magią, no bo szlachta nie pracuje i ta, jak widać na zdjęciu, Izka zapakowała się na mojego szanownego Nighta. 

Gdzie ona wlazła... jeszcze po niej depczą...

Ahm, paczajcie, jak ona siedzi! XDD

   Izka wyjaśniła mi, że jakaś kobieta ukradła jej gazety Jorvikroots, spłoszył się koń Atlas i wywaliła na siebie wóz. Jak ona to zrobiła? o.O Ale jest ufokiem, no to przecież może wszystko.
   Czujnie patrząc, czy mnie nie atakuje, dotarłam do jej domu. Domagała się znalezienia Atlasa od Przyrody, więc osobiście po niego pojechałam. Znalazł się gdzieś u Buttergoodów, gdzie Scott wściekał się, że zniszczył most. Co za chłop -,- Most wcale nie był zniszczony bardziej, ale żeby oddał mi tego konia, musiałam wygrać wyścig z nim. Trudne to nie było, jechał w ślimaczym tempie, więc łatwo wygrałam. Odprowadziłam konia do właścicielki, ale on też jest ufokiem! Wyobraźcie sobie, że nadal stoi przed tym mostem... Sklonował się.


   Potem dzięki swoim niezwykłym zdolnościom znalazłam złodziejkę Jorvikroots. Wyglądała trochę jak Elka z Valedale, ale jest taka brzydka, że po prostu... :V Napadłam na nią, domagając się zwrotu gazet. Bezczelnie wyjaśniła, że to dla jej chorego męża, który kiedyś wpadł do bagna u czarownicy Pi i od tej pory musi żreć Jorvikroots. Ta jasne, myślała, że w to uwierzę? :D Pomyślałam, że ona i jej mąż to wariaci. Po kilku minutach tej gadki przeszła do opowieści o koniu Thomasa (męża), Rockym, którym powinnam się zaopiekować. O konie trzeba dbać, więc ruszyłam radośnie w stronę stajni. Nathalie pokazała mi Rocky'ego i zajęłam się nim.

Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że coś w tym zdjęciu jest nie tak o.O Kto wie, o co chodzi? (No wiem, ale zgadnijcie, co jest nie tak B) )

   Wróciłam do naszej babki-wariatki, która zaproponowała mi odwiedziny w bunkrze, w którym podobno teraz przesiaduje jej mąż. Przy okazji poznałam bardzo zuego syna, który chamsko chował jakieś zdjęcie >.< Wyglądał zupełnie jak Stein ze Stajni Jorvik, ale bez kopystki. Zdobyłam to jakieś zdjątko (jakie? O_O) i po długaśnej podróży weszłam do bunkra... 
   Na razie koniec, bo co za strasznie, to niezdrowo. Więcej w następnej części, która się ukaże niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Naprawdę radzę wam nie hejtować i nie pisać bezsensownych komów. Będę wściekła.