sobota, 20 lutego 2016

Spotkanie z Ivy, tajemnica pomidorów

Siemanczek garnczek! :)

   Dzisiaj miałam się spotkać z Dżastinem o 11.00. Napaść na Catkę i Donka, ukarać ich za oszukiwanie mnie, posiedzieć trochę w DUD, pogadać, zrobić jakieś głupawki... Miało być tak fajnie, ale zuy Dżast się nie stawił :C Nie no, przecież ta osobistość obiecała mi, że będzie, a tu takie coś... ale jest jeszcze jedna możliwość - Szpieg myślał, że chodzi o 11.00 w nocy. Mało prawdopodobne, raczej bym to jakoś zaznaczyła, no logika, ale zawsze jakieś usprawiedliwienie w razie czego :3 Po całych wiekach czekania spotkałam się w końcu z Ivy Myszką (Mouseland). Najpierw udałyśmy się do kawiarni, gdzie zrobiłam absolutnie perfekcyjny napad na Catkę 8) O patrzcie:
To trzeba dębować nad głową, a potem związać.
   Kiedy owa kobieta była już bezpiecznie przymocowana do Ewy, pojechałyśmy na piknik. Trzeba przyznać, że robiłyśmy szalone akcje, na przykład koń Ivy jadł ogrodzenie... Takie smaczne... :V
   Po jakimś czasie takiego jedzenia ogrodzenia (jestem poetką) Mycha w końcu objechała ogrodzenie i przestała dostarczać materiału do fotek, w razie gdyby ktoś akurat przejeżdżał i postanowił cyknąć ten jej dziwny taniec z płotkiem. Nigdy nie wiadomo XD A więc zostawiła pinciaka na trawniku koło mojej klaczy i zrobiłyśmy szybką dyskusję o koszach piknikowych, których Ivy ma tylko 0, a ja nieskończoność O_O Chciałam się z nią podzielić, ale jak coś odjąć od nieskończoności? Sami widzicie... :V Ale rozłożyłam kocyk, żarcionko i zrobiłyśmy szalone posiedzonko (znowu poetka) w tej jakże pięknej okolicy (trochę się rym popsuł). Mam całkiem dużo zdjęć. Spójrzcie na nie, podziwiajcie ich piękno i nie podjadajcie rogów XD
Nie, żebym była smaczna... To był żart, bycie Czekoladą nie oznacza, że ktoś tam zaraz musi mnie jeść :D
   Podziwiając widoki, odkryłyśmy ciekawą pozycję jakiejś dziewczyny koło Lisy, normalnie zawiesiła tylne nogi (konia :#) na ogrodzeniu. Myszka siedziała tak bardzo tyłem do niej, a więc dobrego miejsca do patrzenia nie miała, ale może sobie tu spojrzeć - pozdro dla ciebie, Ivy Mysia Kraino :)

   Potem ktoś się do nas dosiadł. Zdjęcia nie mogę dać, bo pokazuje mi się jako samo białe coś, ale to i tak mało ważna rzecz :P
Tabliczka była bardzo romantyczna...
... a zua Ivy popsuła moje plany zostania króloffą :C

   Kiedy piknik zniknął, udałyśmy się na grilla. Miejsce było naprawdę piękne, kamienie do postawienia CZEGOŚ z kiełbaskami otoczone ładniejszymi kłodami, ogólnie bardzo mi się podobało. W pobliżu znajdowała się skrzynka pomidorów, które by naprawdę dobrze smakowały z kiełbachą ^.^ Ale zniknęły...
No serio, żeby tak perfidnie usuwać pomidorki?!
   Dla naszych koni też była przekąska - krzaczki. Dobrze, że oboje mogli jeść, bo jeszcze by się pobili o to, że któryś z nich się nie schyla :V Ale na szczęście tak sobie wspaniale zjedli...
Tak się złożyło, że oboje jedzą.
   Następnie rozpoczęła się... bitwa o pomidory! Kiedy grill zniknął, wróciły no i nie było kiełbów z pomami :C Bitwa wyniknęła z tego, że Myszka chciała zabrać za dużo, żeby zrobić z owych warzyw sok dla jej konia, któremu chciało się pić. Ogólnie wynegocjowałyśmy rozsądną liczbę pomidorów, ale to ja wygrałam :)
   Na koniec Ivy próbowała mnie znaleźć. Schowałam się... w wychodku na wyspie Padok. To bardzo fajna kryjówka, bo po pierwsze ktoś może nie wiedzieć, że da się do niego wejść (niektóre są miękkie, niektóre twarde, 2 w pobliżu są twarde), a po drugie nawet jakby wiedział, że tam jestem, i tak by nie wszedł :P
A podłoga i kibel to gdzie? o.O
   Mysza w końcu mnie nie znalazła, a ja już musiałam lecieć, tak więc się pożegnałyśmy. A potem... wydarzyła się tragedia... chyba wszyscy wiecie o co chodzi, a jak nie, patrzcie na górę strony po prawo. Tragiczne :C
OK, ja spadam i wózek zjadam!

Wiewiór

1 komentarz:

  1. A dla mojego bezimiennego żygającego tęczą soku pomidorowego nie było ;(

    OdpowiedzUsuń

Naprawdę radzę wam nie hejtować i nie pisać bezsensownych komów. Będę wściekła.